Artur Madaliński to nowy dyrektor chorzowskiego skansenu. Rozmawiamy z nim o ogólnej wizji tej instytucji oraz o pomysłach na jej rozwój.
– Z człowieka mediów i eksperta do spraw komunikacji, stał się pan menadżerem kultury. Co łączy te branże?
– Te dwie ścieżki w moim życiu zawodowym zawsze się przenikały. Zajmowałem się komunikacją i mediami, a równocześnie realizowałem różne przedsięwzięcia kulturalne. Dla przykładu, już wiele lat temu pokazywaliśmy w Piekarach Śląskich – w ramach projektu „Metropolis” – prace nagradzanego dzisiaj fotografa Rafała Milacha, czy realizowaliśmy w mieście Street Art Festival. Inna rzecz, że działania komunikacyjne mają w kulturze wielkie znaczenie.
- Jednak to kultura pochłonęła pana bardziej. Dlaczego?
– Jak już wspomniałem, kultura i komunikacja to moje wielkie pasje. W gruncie rzeczy, trudno te obszary rozdzielać. Zanim dokonałem wyboru, byłem rozdarty jak, nie przymierzając, sosna u Żeromskiego. Ale moja poprzednia praca – w Mysłowickim Ośrodku Kultury – przekonała mnie, że dzisiaj kultura jest mi jednak bliższa.
– Teraz przyszła pora na kolejne wyzwanie?
– Skansen to instytucja o zasięgu regionalnym, która jest przede wszystkim muzeum. A najważniejszą rolą muzeum jest troska o eksponaty i nieustanne prowadzenie działalności badawczej. Co, oczywiście, nie wyklucza innych przedsięwzięć – chociażby o charakterze eventowym, które także muzeum organizuje.
– To bez wątpienia miejsce absolutnie wyjątkowe. XIX-wieczne chaty na prawie całym obszarze – oczywiście poza budynkiem dyrekcji – brak oświetlenia i prądu. Jak to miejsce oddziałuje na pana emocje? Jak odbiera pan tę przestrzeń?
– Owszem, to intrygujące miejsce, także ze względu na swoje położenie. Oto w samym sercu metropolii, kilkaset metrów od ważnej arterii komunikacyjnej, możemy znaleźć się w zupełnie innym świecie. Innym, ale nie obcym, ponieważ większość społeczeństwa polskiego ma, najogólniej mówiąc, korzenie chłopskie. W tym sensie skansen opowiada o tym, skąd się wywodzimy, a zatem o naszym wspólnym doświadczeniu. Ale znowu – wspólnym, lecz niejednakowym. Dla mnie to bardzo istotne, bo wyraźnie osadzam etnografię w przestrzeni antropologicznej. Etnografię rozumiem więc przede wszystkim jako namysł nad naszym wspólnym doświadczeniem. Taka perspektywa pozwala – badając przeszłość i analizując teraźniejszość – próbować myśleć również o przyszłości. Z tego założenia będę wychodził, kierując „Górnośląskim Parkiem Etnograficznym w Chorzowie”.
– Skansen jest jednak najczęściej odwiedzany podczas wydarzeń. To właśnie dzięki nim goście maja kontakt z drewnianą architekturą i tą niezwykłą scenerią.
– To dobra droga, bo – poza wszystkim innym – pomaga budować relacje z lokalną społecznością. Z pewnością będę tego typu działania kontynuował. Jak wspomniałem, jako dyrektor instytucji kultury o profilu muzealnym, jestem ustawowo oraz statutowo zobowiązany do tego, by w pierwszej kolejności dbać o obiekty: gromadzić je, przechowywać, konserwować, udostępniać. Niezwykle istotne – i też wprost w przepisach sformułowane – są obowiązki prowadzenia działań naukowych czy edukacyjnych. Dziedzictwo jest niezwykle ważne i trzeba się o nie troszczyć. To kluczowa, ale nie jedyna, według mnie, część działań muzeum. Równie istotne jest budowanie wokół instytucji społeczności, rozwijanie relacji z otoczeniem. Aby to jednak zrobić, trzeba najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie: jakie idee są dla nas zasadnicze, jak rozumiemy rolę muzeum w procesie wspólnego namysłu nad doświadczeniem, rytuałami, ludowością, regionalizmem, pamięcią i tysiącem jeszcze innych przestrzeni, które składają się na etnograficzny punkt widzenia rzeczywistości? Wspólnie z pracownikami muzeum spróbujemy się nad tym zastanowić. A później będziemy działać.
– Misja jest trudna, cel – szczytny. Ale jak zamierza pan go osiągnąć?
– Z pewnością spróbuję poprowadzić pas transmisyjny pomiędzy specjalistycznymi badaniami naukowymi a naszym codziennym, całkowicie współczesnym doświadczeniem. Bardzo poważnie myślimy na przykład o zorganizowaniu w przyszłym roku wystawy czasowej na temat koronki klockowej. To rzadka, ale i bardzo spektakularna technika rękodzielnicza. Na towarzyszących wystawie warsztatach chcemy pokazać, że techniką koronki klockowej można wykonać nie tylko serwetkę, ale i pokrowiec na smartfona, ozdobę do męskiej marynarki czy unikalną torebkę. Z innej strony: proszę zwrócić uwagę na gwałtowny zwrot w kierunku ekologii, jaki dokonał się w ostatnich latach nie tylko w Polce. Przecież to jest jawny powrót do ludowości, życia blisko natury, objaw tęsknoty za uporządkowaną, sensowną egzystencją. Wolimy chleb z małej tradycyjnej piekarni niż odgrzewane pieczywo z supermarketów. A najchętniej pieczemy je sami. My też to w skansenie zrobimy, tym bardziej, że mamy niesamowity, działający piec. Takie działania pokazują, że etnografia nie jest martwą opowieścią, lecz żywą tkanką naszego życia, która przybiera coraz to inne postaci.
– Skansen w ciągu kilku ostatnich lat poszerzył swoją objętość o 10 hektarów. Zakładano utworzenie tam obszaru dworskiego. Ten pomysł pana przekonuje?
– Obszar dworski byłby z pewnością ważnym dopełnieniem obecnej ekspozycji skansenu, ale w przypadku nowych terenów, wszystko zależy od finansowania, bo mówimy tu o wielomilionowych nakładach. Zacząć jednak trzeba od uporządkowania i rekultywacji tego terenu. Inwestycje – obszar dworski czy budownictwo ery przemysłowej – to krok następny.
Artur Madaliński – dr nauk humanistycznych, literaturoznawca, menadżer kultury, wykładowca akademicki. Swoje teksty publikował między innymi w „Polityce”, „Newsweeku”, „dwutygodniku”, „Gazecie Wyborczej”, „Tygodniku Powszechnym” i wielu branżowych pismach literackich. Stały współpracownik miesięcznika „Znak”. Przez wiele lat kierował zespołami prasowymi instytucji samorządowych szczebla lokalnego i regionalnego. W latach 2016-2018 dyrektor Mysłowickiego Ośrodka Kultury. Obecnie dyrektor Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”.